Wyjątkowo nie rozpocznę tego roku od recenzji. Mam wrażenie, że jestem mocno przejedzona książkowo i czuję lekki bezwład. Rozejrzałam się wokół i zobaczyłam piętrzące się tomy, które nabyłam jeszcze w minionym roku, a które nadal stoją w kolejce „do przeczytania”. Tymczasem co chwilę wpycha się jakiś nowy nabytek, no bo jak nie kupić, jak nęci. Nie chcę nawet wspominać o e-bookach, które tworzą elektroniczną kolejkę na czytniku. I tam również co chwilę wpada nowy epub, który się rozpycha i czeka. Kolejka rośnie, bo regularnie wciska się „pan, co tu nie stał”.
Tak, klęska urodzaju, a przecież jeszcze tyle nowości w tym roku się pojawi. No właśnie. Nadmiar, łapczywość, a może i obsesja. A przecież nie ma co się oszukiwać, wśród zeszłorocznych lektur, jak i wśród tych, które objawią się w tym roku, było i będzie wiele słabych tytułów, a co za tym idzie, zrodzi się poczucie straconego czasu. W tym nadmiarze natomiast, może umknąć coś istotnie wartościowego.
Przeglądając książkowe portale, rzuciło mi się w oko pytanie, jaka jest najlepsza książka, jaką przeczytałam w styczniu? Szukam w głowie, mam – „Rumowiska” Wita Szostaka – zaległość zeszłoroczna, która dość długo się przeleżała. Takich książek z odleżynami mam już całkiem sporo. Czas się zatem zastanowić i zmienić coś w strategii nabywania nowych tytułów. I to jest mój plan na ten rok. Sensowny umiar (oby się udało!). Żadnej marketingowej presji. Zdroworozsądkowe podejście do tematu – czy dam radę to przeczytać i co z kolejką, która czeka?
A co między innymi jest w tym ogonku? Leo Lipski „Proza wybrana”, Vladímir Binar „Pianka od Chińczyka”, „Środkowoeuropejczyk – gatunek na wymarciu?” Magdaleny Brodackiej-Dwojak, „Pusta mapa” Aleny Morštajnovej, z serii Małe monografie – biografia Wojciecha Kilara (swoją drogą seria PWM-u, która zawiera popularnonaukowe biografie kompozytorów polskich i zagranicznych zasługuje, aby się jej bliżej przyjrzeć).
Dobrze, na początek wystarczy taka wyliczanka. Jest tego znacznie więcej. Za wyliczanie e-booków nawet się nie zabieram. Niestety prawdą jest, że w kalendarzu na ten rok już wynotowałam kilka tytułów, które planuję kupić. Trzeba będzie jednak dokonać pewnej weryfikacji i urealnienia 🙂 .
Oprócz wspomnianej powieści „Rumowiska” Wita Szostaka (naprawdę bardzo dobra), kolejkę udało się opuścić „Dziurom w ziemi. Patodeweloperka w Polsce” Łukasza Drozdy (porażający obraz polskiego budownictwa mieszkaniowego),opowiadaniom „W cieniu Brooklynu i inne opowiadania” Stanisława Dygata (znakomite!) i powieści „Którędy szedł anioł” jak zawsze przejmującego Jana Balabána.
Ale udało mi się również dokonać pewnego skoku do przodu i mam już wśród lektur przeczytanych powieść Petry Soukupovej – bardzo lubianej w Czechach, ale w Polsce także, która jest zapowiedzią wydawnictwa Afera na ten rok. A ja już mogę wam z czystym sumieniem polecić „Nikdo není sám”. Książka, która boleśnie dotyka problemów współczesnej rodziny. Momentami miałam wrażenie, że czytam Houellbecqa w znacznie lżejszej wersji, ale jednak…
Skoro się już zdobyłam na wyznania i zwierzenia, przyznam, że ciągnie mnie ku rzeczom starym i sprawdzonym. I dlatego, już od lutego, zaczynam ponowną lekturę „Nowego wspaniałego świata” Aldousa Huxleya. Wydaje się na czasie :). Do nadprodukcji książkowej podejdę z rozwagą i umiarem. Czego i Państwu życzę. Tymczasem wszystkie wymienione w tym tekście tytuły, „oznaczone” jako „przeczytane”, rekomenduję!
Editress