Miesięczne archiwum: lipiec 2020

Izolinie uczuć, izolinie ciał.

Mapa Anny / Marek Šindelka ; przełożyła Anna Wanik. Wrocław : Wydawnictwo Afera, 2020. – 175, [5] stron ; 19 cm.

Fot. Dom Książki/Editress

Podobno czytelnicy rzadziej wybierają opowiadania, przynajmniej wydawcy twierdzą, że gorzej się sprzedają. Zdecydowanie krótką formę literacką „docenia” wrocławski Międzynarodowy Festiwal Opowiadania, który już w  kolejnej edycji promuje z sukcesem ten gatunek literacki. Może zmienią się trendy…

Osobiście bardzo „doceniam” opowiadania. Można przecież otrzymać tyle różnorodnej fabuły w jednym tomie. Czasem teksty splatają się ze sobą, mają wspólną myśl przewodnią rozpisaną na wiele głosów i historii. Ukryty klucz odczytań. Tak właśnie jest w zbiorze opowiadań czeskiego autora Marka Šindelki  zatytułowanym „Mapa Anny”.

Czeska  literatura  to mój częsty wybór czytelniczy. Nie tylko klasyka – Hrabal, Čapek, Kundera… ale zupełnie współczesne, młode spojrzenie czeskich prozaików, ma godną reprezentację na kilku półkach. Między innymi dzięki wydawnictwu Afera można całkiem dobrze zorientować się, co aktualnie “piszczy” w literackim świecie naszego południowego sąsiada. A jest bardzo ciekawie i różnorodnie.

Marek  Šindelka  został  “zaproszony” na polski rynek wydawniczy,  właśnie dzięki wspomnianemu  wydawnictwu Afera, książką „Zostańcie z nami”. I oto kolejna propozycja opowiadań, która pozwala sądzić, że objawia nam się autor „na dłużej”, którym zdecydowanie warto się zainteresować.

„Mapa Anny” – na okładce wymowne izolinie – izobary, może izohiety?  Łączą punkty o tych samych wartościach. U Šindelki pewnie tę samą temperaturę uczuć, te same odkrycia cielesności. Obnaża się z całą mocą powtarzalność i oczekiwanie na zmianę, na paradoksalne „załamanie” tej niepogody. Czytelnik może poucztować w szukaniu odczytań. Autor naprowadza, ale zostawia również wolną rękę. Tekst jest bardzo bogaty. Potrzeba wiele uważności podczas lektury.

Świat bohaterów wydaje się stosunkowo jałowy i pozbawiony smaku. Próżno szukać w nim czegoś co można byłoby nazwać prozaicznie – szczęściem – szczególnie w sferze związków i relacji. Stagnacja, identyczność, idealizacja  –  a obok wielkie wołanie o skazę, bliznę. Może nawet o brzydotę, aby wreszcie przełamać monopol nieskazitelnych ciał. Z drugiej strony, w sferze uczuć – niedojrzałość, kompletny brak zrozumienia wzajemnych oczekiwań i egoizm. Momentami można wpaść w irytację. Nachodzi ochota, aby wytrząsnąć  z bohaterów to zagapienie, nijakość, oczekiwania pozbawione widoków na jakiekolwiek spełnienie. Szybkie wpadanie w nudę, wypalanie uczuć, wzajemne emocjonalne rozgrywanie się, aż do zerowego salda emocji. Bohaterowie wybuchają porywami ciała, często przypadkowymi, które niosą konkretne efekty. Poza krótkimi przypływami namiętności, pustka zadaje ból do żywego.

Możemy czytać  innych i siebie jak mapy, wspólne doświadczenia cielesności, uniwersalizm fizjologii, pozwala nam na to. Procesy zachodzące w ciele są silnie powiązane z emocjami – jak trema – znacie to uczucie, pyta jeden z bohaterów? Znacie. Postać komika jest wręcz symboliczna  – dojmujący, charakterystyczny smutek błazna, który być może jako jedyny prawdę nam powie. Bywa jednak, że słowo powtarzane wiele razy traci swoje znaczenie. Nie tylko słowa. Wiele rzeczy, spraw, postaci traci swoje znaczenie, szczególnie to pierwotne. Znak naszych czasów. Autor czujnie wyłapuje te zmiany.

Teksty są gęste od przemyśleń, obserwacji, bardzo trafnych spostrzeżeń: Całował twoje siniaki i wyobrażał sobie, że pod skórą muszą być słodkie jak obite jabłko. Autor ma wyjątkowy talent plastycznego obrazowania.

Trochę o warsztacie. Oto mamy przed sobą skondensowaną prozę bez zbędnego szczegółu. Wszystko współgra i ma znaczenie. Uderza zmienna narracja, ukazująca różne punkty widzenia, jednak skupiona i przemyślana. Nie ma ślepych uliczek. Autor ma pełne panowanie nad treścią i formą.
Bohaterowie przemieszczają się po tekstach, zapożyczani z jednego opowiadania do kolejnego, tworzą łańcuch historii. Dopełniają swoje losy, dokładają brakujące klocki.

Cóż, wszystko już było, wchłaniamy historie swoje i innych. Odziedziczone ciało staje się mapą naszych przodków, z całym bogactwem inwentarza. Odbijamy w sobie świat w mikroskali. Siebie nawzajem. Wszystko już było, pewnie tak, ale warto spojrzeć  jeszcze raz, okiem Marka Šindelki.

Editress

Kto gra pierwsze skrzypce?

Magiczne skrzypce / Izabella Klebańska ; ilustracje Monika Pollak. Łódź : Wydawnictwo Literatura, 2020. – 252 strony : ilustracje, 22 cm. (To Lubię)

Fot. Dom Książki/Editress

Budująca, pogodna i zarazem mądra powieść pojawiła się w sezonie letnim wśród propozycji dla dzieci (+9), w ramach serii To Lubię Wydawnictwa Literatura. Świetna propozycja z katalogu „ambitna i pociągająca lektura”. Bardzo sensowny wybór czytelniczy na wakacje.
Magiczne skrzypce Izabelle Klebańskiej pociągają już samą okładką, bardzo estetyczną i doskonale korespondującą z treścią. A to naprawdę ważne. (A propos, myślę, że okładki staną się tematem felietonu w Domu Książki 🙂 ).

Dwie postacie złączone w „skrzypcowym kształcie” trafnie i jednoczenie intrygująco uchylają rąbka tajemnic fabularnych. Można już zdradzić, że muzyka jest ważnym bohaterem tej powieści. Autorka kładzie duży nacisk na walor edukacyjny tekstu. Powieść wypełnia muzyka klasyczna – opera, koncerty skrzypcowe, ale również gitarowe wykonania, które wzbogacają życie bohaterów o ważny element estetyczny, ale i duchowy. Niemal dosłownie! Dzięki temu postacie cechują się wyjątkową wrażliwością.

Pora przedstawić protagonistów. Rodzina Karskich – mama Martyna, skrzypaczka, dwaj synowie Jacek, Franek i tata – nieobecny. Przyjaciele, koledzy i koleżanki, dziadek i babcia – nie całkiem obecni… Tajemniczo? Więcej nie zdradzę. Nagła choroba mamy dramatycznie rozbija już wcześniej zaburzony spokój rodziny. Kolejny raz bohaterowie stają przed bardzo wymagającymi wyzwaniami losu.

Autorka dotyka wielu bardzo trudnych tematów i wychodzi z tego zadania obronną ręką. Spotkanie po latach z ojcem, który porzucił rodzinę, to prawdziwie traumatyczne doświadczenie. Szczególnie, gdy na braci spada lęk o mamę, która jest jedynym opiekunem, filarem całej rodziny. Można się poczuć bardzo niepewnie. Izabella Klebańska umiejętnie rozgrywa te napięcia i pozwala wyłuskać wszelkie dobro, które rodzi ta trudna sytuacja. Przebaczyć to nie zapomnieć. Raz nadszarpnięte zaufanie, poobijane zdradą, „ma prawo” do ostrożności.

Do fabuły wkracza siła nadprzyrodzona. Mogę zapewnić, że nudno nie będzie. Wartka akcja pozwala zgubić ciężką atmosferę, a wyjątkowe postacie wprowadzają zupełne nową jakość w życie Jacka Karskiego. Autorka dzięki nadzwyczajnym mocom, przygodzie, a nawet intrydze osiąga świetny efekt. Młodzi czytelnicy, mimo niełatwych wyzwań przed którymi stoją bohaterowie, zostaną „oczarowani” całym ciągiem niesamowitych zdarzeń i przygód.

Tekst ma w sobie potężną dawkę emocji i uczuć. Bohaterowie dowartościowani i dobrze “zaopatrzeni” w miłość pokazują całą jej moc. Duchowa strona życia jest w powieści silnie zaakcentowana. Prawdziwe więzy rodzinne trwają aż po grób… Wiele ważnych treści płynie z książki Izabelli Klebańskiej. To wartościowa książka, wyrywająca młodego czytelnika z „mieć”, na rzecz „być”. Być mocno, intensywnie i prawdziwie. Magiczne skrzypce to przede powieść o sile rodziny, bez prawdziwych uczuć nawet magiczny instrument niczego nie zmieni. Ważne, aby wszystko czynić z oddaniem.

Mówi się, że muzyka łagodzi obyczaje. Okazuje się, że może znacznie więcej. Powieść Izabelli Klebańskiej to muzyczno-literacka terapia, w której miłość gra pierwsze skrzypce.

Editress