Miesięczne archiwum: sierpień 2021

Na pożegnanie wakacji…

Koniec wakacji, koniec wakacyjnych lektur. Czas na te jesienno-zimowe. Każda pora roku jest idealna, aby zatopić się w lekturze. Zanim powieje jesienny wiatr i z zapowiedzi wydawniczych na półki wskoczą nowości, w ramach szybkich rekomendacji chciałam jeszcze spojrzeć na moje wakacyjne wybory czytelnicze i polecić Państwu wyjątkową piątkę. Bardzo urozmaiconą. 🙂

Oto lista pięciu książek, które wybornie urozmaiciły, wzbogaciły, a nawet rozbawiły mnie podczas urlopowego przestoju (kolejność alfabetyczna):

  • Andreowia/Beata Chomątowska (Wielka Litera)
  • Ijasz/Tomasz Różycki (Wydawnictwo Literackie)
  • Praga magiczna/Angelo Maria Rippelino (Dowody na istnienie)
  • Zaburzony umysł/ Eric R. Kandel (Copernicus Center Press)

Nie zapomniałam również zajrzeć w nowości literatury dziecięcej. Tu faworytem został Paweł Beręsewicz:

  • Czemu tata siedzi w garnku/Paweł Beręsewicz (Wydawnictwo Literatura)

Lektury bardzo różne, ale absolutnie przednie. Lubię robić sobie taki książkowy mix. Państwu również serdecznie polecam. Od września zapraszam do czytania nowych recenzji, wywiadów.

Dom Książki zaprasza!

Nie tylko Dyzma

Pechowy literat i inne opowiadania, nowele, humoreski / Tadeusz Dołęga-Mostowicz ; wybór i opracowanie Jarosław Górski. Warszawa : Iskry, copyright © 2021. – 269, [3] strony ; 20 cm.

Dom Książki/Editress

Przyznam, że uczuciem, które dominowało we mnie w trakcie lektury „Pechowego literata i innych opowiadań, nowel, humoresek” była nostalgia. Dlaczego? Bo oto wracamy do świata, w którym kochano fabułę, kochano tekst, kochano powieść, humor zaprezentowany słowem pisanym. Nie memem, obrazkiem, jednym zdaniem bez polotu i literackiego waloru, ruchomym obrazem z puentą, prostą, by nie rzec – prostacką. Jakże tęskno mi się zrobiło za światem, w którym drobno zadrukowane szpalty były namiętnie rozczytywane. Skąd ta myśl? Za sprawą wstępu Jarosława Górskiego, który dokonał wyboru tekstów Tadeusza Dołęgi-Mostowicza z lat 1925-1939. Tekstów, które publikowane w codziennej prasie, były wielce pożądane. We wstępie czytamy: Publiczność prasowa tamtego czasu, co dziś trudno sobie wyobrazić, wręcz domagała się w swoich ulubionych tytułach literatury. I to nie tylko powieściowych odcinków wymagających systematycznego śledzenia, ale także lekkich opowiadań, nowelek, humoresek, politycznych alegorii, które można było z przyjemnością przeczytać przy śniadaniu i kawie (w gazetach porannych) lub przed snem (w gazetach wieczornych), a potem o nich zapomnieć.

Zapomnieć, czy nie – widać tę potrzebę obcowania ze słowem pisanym, która dziś jest zdecydowanie w odwrocie. Czytanie po nagłówkach, marketingowo skrojonych, uciekanie od dłuższych teksów, kryzys prasy drukowanej. A tymczasem w świecie Dołęgi-Mostowicza, w opowiadaniu „Szary pan” czytamy: Przedział wagonu pędzącego z Warszawy, gdzieś w kierunku Gdyni czy Zakopanego. W kącie wygodnie ulokował się dość młody jeszcze mężczyzna w szarym podróżnym ubraniu, zagłębiony w lekturze wielkiej płachty jakiegoś londyńskiego dziennika. Na dłużej mu widać tego starczy, bo obok piętrzy się sterta różnych ilustrowanych i nieilustrowanych wydawnictw angielskich. Tak jest zaabsorbowany studiowaniem tych kilometrowych arkuszy zasianych drobnym makiem druku, że nawet nie zwraca uwagi na dwie młode przedstawicielki płci ozdobnej i ich szarmanckiego towarzysza, którzy właśnie napełnili przedział swą pachnącą paryskimi perfumami inwazją.

Ale dobrze. Bez dalszego utyskiwania nad problemami czytelnictwa, bo na inne walory „Pechowego literata…” należy zwróć uwagę. A jest ich wiele. Zapraszam zatem do lektury tych ciekawie złożonych w jeden tom tekstów Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, ponieważ odczarowują go jako autora „Kariery Nikodema Dyzmy”, czy losów „Znachora”, którym kinematografia zrobiła największą sławę. (I słusznie). Film był zresztą wielką miłością literata.

Tadeusz Dołęga-Mostowicz był bardzo zdolnym pisarzem, z głębokim wczuciem, umiał być w samym centrum tętniącego życia i oddać je słowem. Doskonale czuł się w wielu formach literackich i ten zgrabny zbiór jest znakomitym tego dowodem. Warto sprawdzić, jak dobrze autor władał słowem i potrafił wyczarować niesamowite literackie obrazki. To bardzo udana podróż do czasów II Rzeczypospolitej. Możemy poczuć atmosferę tego okresu, podsłuchać rozmowy, które pisarz oddał w kolorycie epoki, przejść ulicami, zobaczyć teatralną widownię, uczestniczyć w życiu towarzyskim i politycznym. Bywa rozczulająco i zabawnie, zaskakująco i z przymrużeniem oka. Z codziennej obserwacji, Mostowicz umiał wyczarować niezwykły tekst, jak ten o fiołkach („Fiołki na deszczu”), sprzedawanych na ulicy: – Kupcie fiołki, ociekające ciepłą wodą deszczową! Już nikt nie uwierzy w powrót zimy! Nikt! Wszyscy chłoniemy łagodne miękkie powietrze, upajamy się wonią kwiatków (muszą pachnieć!), idziemy osłonięci parasolem pod rozkosznym dudnieniem kropelek…  Ciepły deszcz – wiosna.

Czy można dziś oczekiwać takiego tekstu w codziennej prasie? Jaki byłby jego odbiór? Cóż, patrzmy dalej. Przed nami korowód barwnych postaci, polityków, redaktorów (tu wątek autotematyczny, który pisarz oddał z wielkim dystansem i humorem!), typków spod ciemnej gwiazdy, którzy zapełniają publicystyczny i literacki świat Dołęgi-Mostowicza. Prawdziwy przekrój społeczny z doskonałą charakterystyką, prezentującą całą paletę dystynktywnych zachowań, przynależnych różnym grupom społecznym. W niektórych tekstach można dostrzec już „zapowiedź” Dyzmy.

Mostowicz umie przenieść zastaną rzeczywistość w literacki obraz, krótki, krotofilny, autentyczny. Wsłuchuje się w język ulicy, doskonale wykorzystuje literackie potencjały różnych form. Zajrzymy do teatru, “szalonego tramwaju”, zobaczymy polityczną szopkę. Nietuzinkowe spojrzenie na święta Wielkanocne, Bożego Narodzenia i reminiscencje wojenne, prawdziwie zaskoczą. Ponadto zderzymy się z ówczesnymi problemami – mieszkaniowymi czy restauracyjno-usługowymi – tak – na przykład problem napiwków zręcznie oprawiony w ramy szczególnego humoru i literackiej swady, wywołuje szeroki uśmiech.   

“Pechowy literat…” to znakomita podróż w przeszłość z wielką klasą literacką. Ukłon wdzięczność dla Jarosława Górskiego, który wybrał esencję. (Choć pewnie były dylematy wyboru). Zbór jest jak sądzę, bardzo reprezentacyjny i udany, istotnie widzimy Dołęgę-Mostowicza w innym świetle. Literacki talent pozwala na przypuszczenia, że autor uraczyłby nas jeszcze wieloma wspaniałymi opowieściami, felietonami, humoreskami i powieściami, względem którym miał wielkie plany – także filmowe, gdyby nie zbyt szybko przerwana linia życia. Tymczasem delektujmy się tym, co nam podane. Tadeusz Dołęga-Mostowicz jako dziennikarz – nie zawiedzie. Liczę, że będzie to sentymentalna podróż dla wielu czytelników.  

Editress