Hałda historii

Od Katowic idzie słońce / Anna Malinowska. Wydanie I. – Wołowiec : Wydawnictwo Czarne, 2022. – 317, [3] strony ; 23 cm.

Fot. Dom Książki/Editress

Pierwsza myśl związana z Katowicami – przemysł, krajobraz industrialny. Kopalnie, huty, stężenie zanieczyszczeń w powietrzu powyżej normy. Tak, był taki czas, kiedy podawano codziennie w ramach wiadomości z regionu, ile i czego jest za dużo w katowickiej atmosferze. W tym sadza, co się maże na „łoku…”

A ja widzę trochę inaczej. Pamiętam neonowy czajniczek na ulicy Stawowej, który puszczał neonową parę i pijalnię czekolady w obecnej alei Korfantego. Sklep z towarami pochodzenia zagranicznego na Warszawskiej i saturatory pod Zenitem. Górujący Spodek i Katedrę Chrystusa Króla. Mój obraz miasta jest zdecydowanie inny, bardzo sentymentalny. Osobisty. Sadza mi nie przeszkadza. Hutniczo-kopalniany krajobraz też nie. Znam inne obrazy. Dlatego myślę, że reportaż Anny Malinowskiej „Od Katowic idzie słońce” będzie szczególnie bliski tym czytelnikom, których łączy z Katowicami jakaś więź. A gdy się zaczęło życie w tym mieście – jest się wyjątkowo powiązanym.  Bardzo mocno trzymam kciuki za Katowice i cieszy mnie od lat każdy sukces miasta, które zdecydowanie zmienia swoje oblicze. Szuka nowego klucza, nowego otwarcia, poza przemysłem, który znacząco się skurczył. Zamykane kopalnie i huty pozostawiły po sobie pustkę paradoksalnie w wielu wymiarach. Zmienia się charakter miasta. I co za tym idzie, oczekiwania mieszkańców. Anna Malinowska bardzo dobrze nakreśliła ten horyzont przemian. Poznajemy historię miasta, która nie jest długa, a jednak bardzo burzliwa, niejednoznaczna, często trudna, ale także fascynująca. Kattowitz, Katowice, Stalinogród. W samych nazwach odbija się wielka historia. A na jej tle małe historie osobiste, które stanowią sól tej ziemi. Szczególnej, specyficznej. Sól tej reportażowej opowieści.

„Miasto to nie tylko wielkie inwestycje, imponujące budynki, szerokie drogi i masowe imprezy. Miasto to także opowieść, która składa się z tysięcy drobnych historii” – pisze Anna Malinowska i to nam właśnie pokazuje. Dzięki autorce próbowałam sobie wyobrazić w centrum miasta pola ostatniego sołtysa Katowic Kazimierza Skiby. Pojawiające się i znikające kamienice. Przemiany Szopienic, Giszowca, czy Nikiszowca. Ta ostatnia dzielnica jest szczególnym przypadkiem miejskiego sukcesu. Malinowska poświęca jej osobny rozdział i daje nadzieję, że nawet w miejscu, któremu mało kto daje szanse na rozwój i zmiany, można dokonać prawdziwego odrodzenia.

Dawne budynki przemysłowe zamieniają się w miejsca wypełnione kulturą i historią. Doskonałym przykładem jest Muzeum Śląskie, które znajduje się obecnie w dawnej kopalni, tworząc Strefę Kultury wraz z salą koncertową Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia oraz z Międzynarodowym Centrum Kongresowym. Katowice stawiają na kulturę.

Autorka przypomina legendarną Grupę Janowską, czyli górniczych artystów malarzy. Bo jak się okazuje nawet w kopalni można znaleźć wielkie talenty. Międzynarodowy sukces Teofila Ociepki to fenomen. Cała Grupa była fenomenem i do dziś pozostaje ważnym zjawiskiem w sztuce Katowic, która w swoim czasie była mocno dostrzeżona. O malarzach z Janowa dowiadujemy się wielu ciekawych szczegółów, bo oprócz triumfu talentu, były też ludzkie dramaty.

Tragicznych życiorysów i zdarzeń w Katowicach nie brakuje. Przypomina o tym tekst związany z pacyfikacją kopalni “Wujek”. Malinowska przedstawia historię fotografów, którzy uwiecznili te dramatyczne wydarzenie. Moment przemiany Katowic w Stalinogród również okazał się tragiczny dla trzech młodych dziewczyn, które postanowiły zaprotestować przeciw nowej nazwie.  

Ludność Katowic to kolejny wielki odrębny temat, nad którym pochyla się autorka. Przyjezdni i miejscowi. Starcia i tarcia. Swój i obcy. Droga do aklimatyzacji i wzajemnej akceptacji. To również ciekawy proces, który odcisnął się na obliczu miasta. W „Cząstkach elementarnych” Michela Houellebecqa bohaterami są dwaj bracia o nazwisku Djerzinski, po dziadku, który w 1919 roku wyemigrował z Katowic do Francji. Takich migracji przez lata było wiele, w różne strony. Jedni wyjeżdżali, inni przyjeżdżali. Tygiel, który wrzał niejednokrotnie, stopniowo stygnie. Nadal jednak nie brakuje rozważań i różnych idei wokół Śląska i jego ludności, chociażby dzięki Ruchowi Autonomii Śląska, który Malinowska również bierze pod lupę.

Reportaż „Od Katowic idzie słońce” to wiele ważnych pytań i spostrzeżeń. Bardzo dobrze ukazuje proces zmian, przy jednoczesnym zakorzenieniu w historii i tożsamości katowickiej ziemi z jej wielkimi postaciami.  Pewnie jak każde duże miasto, Katowice trzeba odkryć samemu, żeby się z nimi zaprzyjaźnić i zrozumieć. Wojciech Kilar urodzony we Lwowie, mieszkający i tworzący w Katowicach, na pytanie co należy robić, aby pisać taką wspaniałą muzykę jak on, odpowiadał – To proste, trzeba mieszkać w Katowicach.

Editress